Recenzja – „Szepty dzieciństwa” Anna Sakowicz, Wydawnictwo Szara Godzina

Pozory czasem mylą…
Jakiś czasem temu przeczytałam moją pierwszą powieść Anny Sakowicz i była to „Złodziejka marzeń”. Z chęcią wypożyczyłam więc z biblioteki kolejną dostępną pozycję. W międzyczasie zdążyłam przeczytać kilka innych książek, choć tę również zaczęłam a jednak odłożyłam ją na jakiś czas…
Po pierwsze, byłam ciut rozczarowana, ponieważ rzeczywiście spodziewałam się innego klimatu, do tego, nie jestem oczywiście ekspertem, ale czułam pewną rozbieżność. Dotyczyła ona kreacji głównej postaci a mianowicie jej sposobu wyrażania się a formułowania przemyśleń w narracji…
Do książki postanowiłam jednak wrócić i dać jej szansę, Anna Sakowicz nie mogła przecież napisać słabszej powieści niż poprzednia… („Złodziejka marzeń” była dla mnie powieścią naprawdę dobrą)
Wzięłam więc ponownie „Szepty dzieciństwa” w swoje ręce i wróciłam do historii Barbary – żony Mietka i matki dwójki dzieci. Im dłużej wczytywałam się w fabułę, tym bardziej akcja mnie wciągała. Naprawdę przestało być nudno, sytuacja życiowa Barbary zaczęła się komplikować. Kobieta zmęczona codziennością i właściwie kierowana przypadkiem, rozpoczęła bowiem jakby drugie życie. Podjęła dodatkową pracę, dokonała kilku, niekoniecznie trafnych wyborów, jednak był to jej bunt przeciwko rzeczywistości, w której do tej pory żyła, może nawet nieświadomy…
Kiedy już powoli zapanowała nad problemami rodzinnymi, odnalazła pamiętniki swojej matki, które tylko pokazały, jak trudne i ubogie w uczucia miała dzieciństwo.
Zabieg, jakiego dokonała autorka w swojej powieści, pojęłam więc w połowie. Zaczęłam rozumieć Barbarę, która nigdy nie obdarzona matczyną miłością, budowała domek z kart, z kart, które sama w życiu nazbierała. Nie dziwi więc fakt, że jej twór jest bardzo chybotliwy i brak mu solidnych fundamentów. Choć intuicyjnie Barbara wie, co jest dobre a co złe i ma swoje zasady, to jednak czasem porusza się po omacku i do tego bywa naiwna…
Zarówno postać głównej bohaterki jak i inne postacie w powieści są naprawdę dopracowane w szczegółach i za to podziwiam autorkę.
Historia nie jest banalna, z każdą przeczytaną stroną wierzymy bardziej w jej prawdziwość…
Wydaje nam się, że możemy przewidzieć kolejne kroki bohaterów a jednak Anna Sakowicz potrafi zaskakiwać…
Przeszłość jest jak znak wyryty w naszych umysłach. Nie jesteśmy białą kartą, na której możemy stworzyć dowolny obraz, jesteśmy naczyniem pełnym do połowy. Nasza przeszłość jest tym płynem, może być równie dobrze trucizną jak i eliksirem…
Taka jest też książka Anny Sakowicz.
Polecam tym, którzy chcą poddać refleksji swoją przeszłość, zastanowić się nad tym, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy lub zatrzymać się i popatrzeć na drugiego człowieka, mającego tak jak my, różne życiowe doświadczenia…
Serdecznie polecam
You must be logged in to post a comment.