To, co matka czyta na dobranoc – Susan Anne Mason, „Irlandzkie łąki”, Wydawnictwo Dreams
Niezależnie od czasów w jakich przyszło nam żyć oraz miejsc, w których się wychowaliśmy jako istoty ludzkie mamy podobne marzenia. Niektóre są zupełnie szalone, inne górnolotne, jeszcze inne bywają niestety podstawowe ale wszystkie są ważne jeśli są autentyczne. Tym natomiast, co trzyma nas przy życiu, fundamentem dla tych naszych marzeń i pragnień jest: miłość, która kieruje nami, pozwala czuć, że jesteśmy na tym świecie po coś i dla kogoś, nadzieja, dzięki niej bowiem jesteśmy w staniem przetrzymać wszystko to, co wydaje się trudne i niemożliwe do przetrzymania, oraz wiara, to dzięki niej wielu patrzy na świat, jako celowy, a we własnej i innych egzystencji widzi głębszy sens. Proporcje bywają różne, podobnie jak i sytuacje, których doświadczamy. Jednak bez wartości tych nie jest łatwo żyć i realizować swoich pasji, niezależnie od tego, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy i w co wierzymy…
„Irlandzkie łąki” to powieść o wierze, nadziei i miłości właśnie. Te trzy cnoty leżą u podstaw kreacji głównych postaci i rzeczywistości, w której żyją bohaterowie powieści.
Historie dwóch sióstr, które uczą się miłości, zabierają nas do świata, w którym możemy być świadkami ich pierwszych uniesień ale przede wszystkich wewnętrznych rozterek, pytań i refleksji nad światem, drugim człowiekiem, marzeniami czy wyborami jakich dokonują ich bliscy oraz one same.
Powieść Susan Anne Mason przenosi nas na Long Island, na stadninę koni, którą założył ojciec głównych bohaterek, irlandzki imigrant o imieniu James O’Leary. Jest to jego duma i wielka miłość, ale równocześnie zguba, ponieważ w obliczu kryzysu dopuszcza się wielu krzywdzących innych decyzji. Jednak zanim zabrnie on tak daleko, jego córki zdążą wydorośleć i zrozumieć, co w ich życiu liczy się najbardziej.
Brianna jest osiemnastoletnią dziewczyną, która po ukończeniu szkoły, pragnie dostać się do college’u, równocześnie ugruntowuje się w przekonaniu, że jej serce dawno należy już do mężczyzny o imieniu Gilbert, który uwikłany w wewnętrzne konflikt, popełnia masę błędów. Sprawa nie jest jednak zbyt prosta, gdyż błędy młodego mężczyzny są wynikiem dobrych intencji i niestety wpływu ojca młodej panny. Choć powieść jest typowym romansem, to jednak pomiędzy jej kartami, możemy poddać refleksji ludzkie wybory i ich przyczyny. Mamy więc szansę zastanowić się nad tym: kiedy rzeczywiście czynimy zło drugiemu człowiekowi i również zadać sobie pytania: czy jeśli mamy dobre intencje, a czyn okazuje się marny w skutkach, to czy jest to „czyste zło” i czym w ogóle jest zło?
Aby jednak dojrzeć do własnych wyborów Brianna musi poczuć się kobietą, która chce decydować sama o sobie. Nie zgadza się na to, aby mężczyźni decydowali o jej życiu i przyszłości, pragnie bowiem odnaleźć drogę aby uwierzyć w siebie…
Podobne rozterki przeżywa Coolleen, starsza siostra Brie. Choć przedstawiona na początku powieści jako pusta lalka, wkrótce pod wpływem dalekiego kuzyna-kleryka ulega wewnętrznej przemianie. Bodźcem ku temu okazuje się miłosierdzie, pomagając w sierocińcu otwiera bowiem swoje serce i zrzuca maskę pięknej, niezbyt mądrej dziewczyny. Dodatkowo boryka się z zakazaną miłością i choć pragnie szczęścia, to nie chce już być wyrachowaną kobietą…
Być może są to historie jakich wiele w literaturze a jednak atmosfera powieści – rok 1911, piękne łąki i stadnina koni, oraz bohaterowie, którzy mają w sercach dobroć i prawość, dodają jej wyjątkowości. Lekki styl autorki, a także przemyślana fabuła oraz bohaterowie, którzy mimo swoich wad, są zdolni do wiary, nadziei i miłości, to wszystko razem zachęca do przeczytania tej powieści.
„Irlandzkie łąki” to wciągająca historia, która wzrusza, zmusza do refleksji i przenosi w inną rzeczywistość, w której czasem dla odmiany my sami pragniemy się znaleźć, polecam.
You must be logged in to post a comment.