Własne teksty – Historia lwa i kotopsa
Historia lwa i kotopsa
Jest to historia, która wydarzyła się naprawdę… Ale nie bójcie się, nie skończy się ona źle. Jest tu happy end, a nawet nie end w zasadzie, bo nadal wszyscy mamy się dobrze! Przedstawię wam więc dzisiaj naszą historię, Historię lwa i kotopsa!
Jestem kotopsem! Wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie, a jednak jestem taka od urodzenia i od urodzenia naprawdę czuję się jak rasowy kotopies. Mam siostrę, w zasadzie nie jest to siostra rodzona, ale zdecydowanie kocham ją jak rodzoną. Dodać muszę, że siostra jest lwem, a tak bardziej szczegółowo, to nawet jest lwem Himena. Mieszkamy razem w budzie i mamy swoich własnych ludzi, którzy mieszkają obok w nieco większej budzie niż nasza. Dobrze, bo przynajmniej nie mamy ich na głowie. Nie chcę nic mówić, ale u nich w domu bywa głośno… Dwie małe takie ciągle coś gadają… Ale wracając do naszego domu, to ich buda jest może trochę większa niż nasza. No i jest jedna rzecz, która spędza mi sen z powiek, mianowicie jest w niej duży TELEWIZOR. Co ja bym dała, żeby mieć w swojej budzie taki duży telewizor i oglądać seriale na wielkim ekranie! Jest to moje największe marzenie! Co prawda moja siostra, nazywana przez ludzi lwem Himena lub Sabiną ma zdecydowanie inny gust niż ja. Ona lubi oglądać jakieś łzawe historie w stylu: P jak pies czy Barwy psa, choć ostatnio przerzuciła się na Stranger Cats oraz House of Birds i niestety po nocach zaczęła szczekać… Chyba przeżywa jakieś stany lękowe. Powtarzam jej, że nie są to seriale dla niej, że mącą jej w głowie, ale jakoś nie potrafi tego zrozumieć i czasem nawet na mnie warczy. A niech sobie warczy, ważne, że mnie szanuje, bo co dwa dni ja mam władzę i to ja wybieram kanały! Ostatnio fascynuje mnie Kompania psów, ale zgadzam się, że coś za głośno strzelają w tym serialu. Sabina za każdym razem podskakuje jak oparzona i coś dziwnego dzieje się z jej ogonem. Podkula go i się na mnie obraża, że nie potrafię jej zrozumieć. Chyba będę musiała porozmawiać z moimi ludźmi, może pożyczą mi słuchawki???
Nasi ludzie to: Himen i jego żona Himenka oraz dwie małe Himenki płci żeńskiej. Biegają te małe często po podwórku, tańczą, śpiewają, rozmawiają a czasem się nawet kłócą. Niestety, nie znamy ich języka, ale wydaje nam się, że nas bardzo kochają. Podbiegają i wołają Sabina! Sonia! Częstują nas karmą, ale jakoś nie potrafią zrozumieć, ze zdecydowanie bardziej wolałybyśmy kiełbaski a nie jakąś tam suchą karmę. Mówimy im to wyraźnie za każdym razem, ale jakoś ciężko rozumują, bo karmią nas i karmią tą suchą karmą, i się tak bardzo cieszą, że jemy! Skoro się więc cieszą, to jemy tę karmę, aż nam się zaczyna trochę cofać. Himenka wtedy coś krzyczy i te dwie małe biegną dalej się bawić. Jednak miłość do nas kwitnie, bo miłość nam się na pewno należy, jak psu kość!!!
Pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam żonę Himena. Mieszkałam w takim niedużym schronisku. Ktoś mnie w nim zamknął, bo myślał, że jestem niebezpieczna. Oj tam, biegałam sobie może koło szkoły, lubię przecież dzieci. Ale z pewnością ich nie jadam, nawet nigdy nie spróbowałam jak smakują, słowo daję. No dobrze, może kilka razy je polizałam, ale zdecydowanie nie miałam zamiaru ich gryźć… Swojej przeszłości wolę nie wspominać, najważniejsze jednak, że kiedy ujrzałam tę Himenkę, to w jednej sekundzie postanowiłam, że pójdę z nią na koniec świata. Zabrała mnie ona zaraz do jakieś rodziny mieszkającej niedaleko i wpakowała do samochodu. Nie była to jednak podróż mojego życia, że tak powiem shaftowałam całe śniadanie w jej aucie… Ale nawet nie krzyczała, tylko robiła jakieś dziwne miny i tylko otworzyła okno.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazał się dom, który zdecydowanie wymagał remontu, jednak kiedy weszłam do swojej nowej budy i był tam, uwaga, telewizor, prawie zemdlałam ze szczęścia. I tak właśnie rozpoczęła się moja lepsza część żywota!
………..
You must be logged in to post a comment.