SCENARIUSZ – Warsztaty literackie – „Sekretne życie Mola Książkowego” Joanna Kietlińska

Szczegółowy scenariusz na zajęcia biblioteczne
Warsztaty literackie
„Sekretne życie Mola Książkowego”
Czas trwania: 45 minut
Ilość osób: 1 osoba
Przebranie: Peruka, jasne skrzydełka, duże okulary, sukienka
Może być potrzebna: gitara/ukulele/odtwarzacz cd
Cel nadrzędny: Wzbudzenie chęci czytania i pisania wierszy, opowiadań, pamiętników i wspomnień u dzieci!
Scenariusz powstał na bazie wierszy Juliana Tuwima i Jana Brzechwy
Julian Tuwim
Lokomotywa
Jan Brzechwa
Pewna Kwoka
Wy nie wiecie a ja wiem
Księżyc raz odwiedził staw
Psie smutki
Kaczka dziwaczka
Postać Molinda – Linda Mol odczytuje lub opowiada o swoich wspomnieniach z młodości. Skupia się na książkach oraz wierszach, które odegrały w jej życiu ważną rolę.
Sekretne życie Mola Książkowego – Molindy-Lindy Mol
Linda Mol:
Witam, mam na imię Molinda -Linda Mol i dziś opowiem wam o moim sekretnym życiu Mola Książkowego! Pochodzę z rodu Kożuszników, a mój ród od lat mieszka w książkach i żywi się zarówno resztkami organicznymi jak i grzybkami, które bywa, że rosną na papierze!!! Nie martwcie się, nie jestem groźna dla ludzi, a od jakiegoś czasu nie jestem też groźna dla książek.
Dziś chciałabym zabrać was w podróż! Będzie to podróż przez wiersze, taka mała wędrówka, w której ja sama kiedyś także brałam udział.
Cała naprzód ku nowej przygodzie, taka gratka nie zdarza się co dzień, Kto prowadzi?
Linda Mol, jasna sprawa!
Jakie hasło?
Wspaniała wyprawa!
Jaki odzew?
Mam w głowie dziś zamęt…
Pomyśl chwilę…
Wiadomo, atrament!
autor tekstu Krzysztof Gradowski
Linda Mol:
Nie mamy zbyt wiele czasu, a jest tyle do zrobienia!!! Nie musicie brać ze sobą plecaków, wystarczy wasza wyobraźnia!!! Zanim ruszymy i wtajemniczę was w moje sekretne sprawy, podejdziecie do dowolnej półki z książkami. Lewą rękę połóżcie na książce a prawą unieście w geście ślubowania!
Do ślubowania!!!
Ja, (tutaj każdy podaje swoje imię) od dzisiaj Mol Książkowy, ślubuję, że przeczytam minimum jedną książkę w miesiącu! Obiecuję, że:
nie będę ślinił palców, żeby przełożyć stronę,
nie będę zaginał oślich rogów,
nie będę czytał podczas jedzenia i
nie będę rzucał książkami!
Za to, zawsze i wszędzie :
będę mógł rozmawiać o książkach,
będę mógł przytulać książki,
będę mógł się wcielać w życie bohaterów moich ulubionych powieści,
będę mógł podróżować z moimi bohaterami
będę mógł pożyczać książki swoim przyjaciołom,
będę mógł używać wyobraźni do woli!
Po ślubowaniu!
Zawołanie Mola Książkowego
Chrup chrup mniam mniam
wszystkie możliwe książki przeczytam!!!
A teraz, skoro już należycie do Sekretnego Stowarzyszenia Moli Książkowych, to opowiem Wam moją historię!
Kiedy byłam jeszcze małym, obślinionym, ze smoczkiem w dłoni Molem Książkowym, moja mamusia przynosiła mi sterty pięknych książeczek… Zachęcała to skosztowania, mówiła: jedz córeczko jedz, żebyś rosła wielka! Więc jadłam te książeczki, smakowałam każdą literkę. Z ogromnym smakiem, drążyłam korytarze, podjadałam kurz zgromadzony pomiędzy stronami. Mieszkaliśmy wtedy, o w takim domku jak ten, pod podłogą biblioteki. Miałyśmy więc dostęp do pachnących kurzem książeczek a na deser zawsze zajadałyśmy bardzo stare, opasłe tomy, które podobno nazywano Białymi Krukami! Nie miały one jednak skrzydeł, a były baaardzo stare, takie sprzed kilku wieków nawet! Smakowaliśmy je sobie po obiadku, a potem mamusia odnosiła je z powrotem na miejsce, żeby nikt się nie zorientował, że nagle gdzieś zginęły!
(zwracając się bezpośrednio do dzieci) A czy wiecie, co to są właśnie te Białe Kruki i dlaczego tak się nazywają???
Białe Kruki to bardzo rzadkie egzemplarze książek czy innej rzadkiej wartościowej rzeczy!
Czy ktoś z Was widział może Białego Kruka w przyrodzie??? Zwykle kruki są czarne, bardzo rzadko zdarzają się białe, dlatego też o książkach, które są unikalne, czyli wyjątkowo rzadkie, mówi się właśnie, że są Białymi Krukami. Ale wróćmy teraz do mojej historii…
Pewnego dnia, a było to lato, pamiętam, ponieważ słoneczko wyglądało zza regałów, mamusia przyniosła mi na śniadanko pysznie wyglądającą książeczkę!!!
Otworzyłam ją marząc już o tym smaku cudownym, zniewalającym… I wtedy zobaczyłam, że ta książeczka, to właściwie wiersz!!! Ale jaki to był wiersz!!! To była LOKOMOTYWA Juliana Tuwima! Już miałam wtopić swoje ząbki w karteczki tej książeczki, kiedy najpierw spojrzałam na ilustracje! Ojej – pomyślałam! Przecież ja nie zjem samych tych karteczek, ale wraz z nimi zjem wszystko to, co w tym wierszyku jest!!!
(Pytanie do dzieci) Czy wy znacie „Lokomotywę” Juliana Tuwima??? Pamiętacie co w niej się mieści???
Zachęta dla dzieci, żeby przypomniały sobie, co wiezie lokomotywa z wiersza Tuwima.
Recytacja/piosenka na gitarze/podkład muzyczny np. na podstawie:
„Lokomotywa” Juliana Tuwima – na podstawie muzyki Kuby Michalskiego
Julian Tuwim
Lokomotywa
a G
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa –
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym – same tuczone świnie,
W dziesiątym – kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną – taki to ciężar!
Nagle – gwizd! F a
Nagle – świst! F a
Para – buch! F a
Koła – w ruch!
Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz raszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…
To była pierwsza książka, której nie zjadłam… Mamusia załamywała ręce, prosiła mnie, przekonywała, nawet próbowała miksować kartki i dodawać je po kryjomu do grzybków, które także lubiłam zajadać. A jednak zawsze wyczułam smak tych cudownych historii, bez których nie mogłam się po prostu już obejść i nawet zasnąć!!!!
Mamusia wkrótce pogodziła się z moim nowym hobby, sama nawet zaczęła podczytywać książeczki zanim je zjadła.
Od tego momentu mój domek był już pełen niesamowitych przyjaciół, którzy odwiedzali mnie wtedy, kiedy ich bardzo potrzebowałam.
Kiedy byłam malutka przychodzili do mnie np. Kot w Butach z Jankiem, bardzo lubiłam również odwiedziny Kubusia Puchatka, Krzysia, Prosiaczka, Kangurzycy, Maleństwa i mojego ukochanego Kłapouchego. Oni wszyscy przychodzili do mnie wraz z kolejnymi książkami, które pochłaniałam – nie zjadałam ale czytałam! Zachodziły do mnie także przeróżne zwierzaka z wierszy Jana Brzechwy!!! Przyszła do mnie np. Pewna Kwoka!!! Czy wy znacie tę kwokę??? Na pierwszy rzut oka, całkiem miła, tylko po chwili okazało się, że jest taka jakaś niekulturalna! Chcecie posłuchać historii o niej???
Piosenka – zagrana np. na ukulele/gitarze
Jan Brzechwa
Pewna Kwoka
Proszę pana, pewna kwoka C
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem: F
„Grunt to dobre wychowanie!”
Zaprosiła raz więc gości, G
By nauczyć ich grzeczności. F
Pierwszy osioł wszedł, a przy tym C
W progu garnek stłukł kopytem. x2
Kwoka wielki krzyk podniosła: F
„Widział kto takiego osła?!”
Przyszła krowa, tuż za progiem C
Zbiła szybę lewym rogiem. x2
Kwoka gniewna i surowa, F
Zawołała: „A to krowa!”
Przyszła świnia prosto z błota. C
Kwoka złości się i miota:
„Co też pani tu wyczynia? G
Tak nabłocić, A to świnia!” F
Przyszedł baran, chciał na grzędzie C
Siąść cichutko w drugim rzędzie. x2
Grzęda pękła, kwoka wściekła F
Coś o łbie baranim rzekła
I dodała: „Próżne słowa, C
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno, wszyscy się wynoście!” F
No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana, C
Była dobrze wychowana? x2
Moje życie upływało więc na nieustannym czytaniu, oczywiście miałam koleżanki i kolegów, ale jakoś nie potrafili oni zrozumieć, że nie smakują mi już zupełnie książki… Wychodziłam z nimi wieczorami, na tzw. booki. Były to wyprawy w celu upolowania najsmaczniejszych kąsków, chodziłam więc z nimi ale po kryjomu, zamiast zajadać, czytałam i czytałam, i czytałam!!! Po cichu marzyłam też o prawdziwym przyjacielu…
A kto, jak myślicie, jest najlepszym przyjacielem człowieka???
(dzieci mogą odp., że książka! )
Dokładnie! A zaraz po książkach najlepszym przyjacielem jest PIES!!! I choć jestem Molem Książkowym, to przecież pies może też być i moim najlepszym przyjacielem!!! Coraz więcej wiedziałam o świecie, miałam coraz więcej marzeń! Pewnego dnia postanowiłam więc, że pora w końcu opuścić moje bezpieczne gniazdko i ruszyć w świat. Kiedy więc wyruszyłam ku przygodzie, na swojej drodze spotkałam -zgadnijcie kogo??? Tak jest!!! Psa!!!
(zwracając się z pytaniem do dzieci) A czy wy znacie może jakieś wiersze o psie??? Ja znam jeden taki wierszyk, który stał się znaną, prześliczną piosenką!!! Posłuchajcie!
Piosenka zagrana na gitarze lub z podkładu muzycznego
Jana Brzechwy
Wy nie wiecie, a ja wiem
Wy nie wiecie, a ja wiem, C a d G
jak rozmawiać trzeba z psem! C a d G
Bo poznałem język psi, C a7 a
gdy mieszkałem w pewnej wsi!C G7 C
A więc wołam: „Do mnie psie!” C
I już pies odzywa się! a7
Potem wołam: „Hopsasa!” C
I już mam przy sobie psa! a7
A gdy powiem: „Cicho leż”, d7
Leżę ja i pies mój też! D7 G7
Kiedy dłoń wyciągam doń,
Grzecznie liże moją dłoń
I zabawnie szczerzy kły,
Choć nie bywa nigdy zły!
Gdy psu kość dam, pies ją ssie,
Bo to są zwyczaje psie!
Gdy pisałem wierszyk ten,
Pies u nóg mych zapadł w sen.
Potem wstał, wyprężył grzbiet,
Żebym z nim na na spacer szedł!
Szliśmy razem, ja i on,
Pies przestraszył stado wron!
On ujadał, a ja nie,
Pies i tak rozumie mnie.
Pies rozumie, bo ja wiem, C
Jak rozmawiać trzeba z psem! a7 C
Od tej pory miałam wiernego przyjaciela!!! Kiedy on biegł, biegłam i ja trzymając się za jego wspaniałe rude loki. Kiedy wskakiwał do stawu, ja wskakiwałam razem z nim, a wieczorami, kiedy księżyc pojawiał się na niebie, siadaliśmy i śpiewaliśmy różne piosenki.
Mogę wam jeszcze zaśpiewać jedną z nich jeśli chcecie?!
Jan Brzechwa
Księżyc raz odwiedził staw
Księżyc raz odwiedził staw, C
Bo miał dużo ważnych spraw. E7
Zobaczyły go szczupaki F
– Kto to taki? Kto to taki? D G7
Księżyc na to odrzekł szybko,
– Jestem sobie złotą rybką!
Słysząc taką pogawędkę
Rybak złowił go na wędkę
Dusił całą noc w śmietanie
I zjadł rano na śniadanie.
Dusił całą noc w śmietanie
I zjadł rano na śniadanie.
Nie martwcie się jednak, to przecież tylko wierszyk, księżyc nadal przecież pojawia się na niebie!
Piesek przytulał się do mnie, rozumiał mnie Lindę Mol bez słów. Kiedyś opowiedział mi nawet o wszystkich swoich smutkach…
Jan Brzechwa
Psie Smutki
Na brzegu błękitnej rzeczki C e
Mieszkają małe smuteczki. F G7
Ten pierwszy jest z tego powodu, C a
Że nie wolno wchodzić do ogrodu, d7 G7
Drugi – że woda nie chce być sucha, Ca
Trzeci – że mucha wleciała do ucha, d7 G7
A jeszcze, że kot musi drapać, C7 a
Że kura nie daje się złapać, F
Że nie można gryźć w nogę sąsiada C a
I że z nieba kiełbasa nie spada, d7 G7
A ostatni smuteczek jest o to, e7 a7
Że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą. d7 G7 C
Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko C7 F
I już nie ma smuteczków nad rzeczką. d7 G C
Kiedy tak siedziałam z tym moim przyjacielem, czułam się naprawdę szczęśliwa! Wieczorami wracałam do biblioteki i poznawałam kolejne piękne wiersze! Rano wyskakiwałam przez okno, bo tam czekał na mnie już mój ukochany przyjaciel!
Pewnego dnia spotkaliśmy nawet bardzo dziwną kaczkę! Miała kokardę, zachowywała się nieco ekstrawagancko! Od razu jednak poczułam do niej sympatię, wydała mi się całkiem bliska, niestety, ale spotkaliśmy ją tylko raz! Ciekawe dlaczego??? Domyślacie się może???
Sami posłuchajcie!!!
Zaśpiewana z podkładem muzycznym/lub z płyty
Jan Brzechwa
Kaczka dziwaczka
Nad rzeczką opodal krzaczka mieszkała kaczka dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki, robiła piesze wycieczki.
Raz poszła więc do fryzjera: „Poproszę o kilo sera”.
Tuż obok była apteka: „Poproszę mleka pięć deka”
Z apteki poszła do praczki kupować pocztowe znaczki.
Gryzły się kaczki okropnie: a niech tę kaczkę gęś kopnie!
Znosiła jaja na twardo i miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom, czesała się wykałaczką.
Kupiła raz maczku paczkę, by pisać list drobnym maczkiem.
jadając tasiemkę starą, mówiła, że to makaron.
A gdy połknęła dwa złote, mówiła, że odda potem.
Martwiły się inne kaczki, co będzie z takiej dziwaczki.
Aż wreszcie znalazł się kupiec: „Na obiad można ją upiec!”
Pan kucharz kaczkę starannie piekł, jak należy, w brytfannie,
Lecz zdębiał obiad podając, bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach, taka to była dziwaczka!
Jak widzicie moje życie nie było nudne! Zapewniam was, że jest to jednak tylko mały urywek wspomnień z mojego burzliwego molindowego życia!!! Miała jeszcze wiele, wiele różnych przygód, w których tle zawsze królowała książka!!!
Pomyślałam sobie, że skoro już tak dobrze się znamy, to spróbujemy napisać razem wiersz lub opowiadanie? Co wy na to?
Chodźcie teraz do mojego domku, mam dla was niespodziankę!
Kiedy byłam mała, mamusia pokazywała mi bajki, które wyświetlała projektorem. I właśnie specjalnie dla was przywiozłam ze sobą taki rzutnik, na którym dawno temu również wasi rodzice oglądali bajki czy zdjęcia. Pokażę wam za chwilę kilka takich slajdów, na podstawie których być może uda nam się ułożyć jakiś wierszyk!
Do dzieła!
– wspólna praca nad wierszem/opowiadaniem – zapisanie wiersza/opowiadania, odczytanie, gratulacje!
Bardzo wam dziękuję za tę podróż sentymentalną!!! Mam nadzieję, ze jeszcze się kiedyś spotkamy! Pamiętajcie, że kiedy będziecie czytać książkę, ja Molinda – Linda Mol mogę ukrywać się gdzieś w środku!!!
Spotkania odbyły się w Bibliotece Miejskiej w Górze, w Filii Biblioteki Miejskiej w Czerninie oraz w Filii Bibliotecznej w Chróścinie.
Joanna Kietlińska – Tam, gdzie matka mówi dobranoc
ŚLUBOWANIE MOLA KSIĄŻKOWEGO!!!!!
Ja, ………………………………………………………………………..
od dzisiaj Mol Książkowy, ślubuję, że przeczytam minimum jedną książkę w miesiącu! Obiecuję, że:
nie będę ślinił/śliniła palców, żeby przełożyć stronę,
nie będę zaginał/zaginała oślich rogów,
nie będę czytał/czytała podczas jedzenia i
nie będę rzucał/rzucała książkami!
Za to, zawsze i wszędzie :
będę mógł/mogła rozmawiać o książkach,
będę mógł/mogła przytulać książki,
będę mógł/mogła się wcielać w życie bohaterów moich ulubionych powieści,
będę mógł/mogła podróżować z moimi bohaterami,
będę mógł/mogła pożyczać książki swoim przyjaciołom,
będę mógł/mogła używać wyobraźni do woli.
Po ślubowaniu!
Zawołanie Mola Książkowego
Chrup chrup mniam mniam
wszystkie możliwe książki przeczytam!!!
You must be logged in to post a comment.